Prawo Geologiczne i Górnicze – nowelizacja
Pod koniec maja „Nasz Dziennik” występując w obronie polskiego majątku narodowego podniósł alarm o zagrożeniu dla złóż gazu łupkowego. W artykule „Złoża gazu jak stragan z pietruszką” ostrzegł przed możliwą utratą kontroli nad wydobyciem surowców w Polsce.
Za przyczynę całego zamieszania wskazano przyjęcie przez komisję nadzwyczajną rządowej nowelizacji ustawy Prawo Geologiczne i Górnicze. Dwustopniowy – jak dotychczas – proces dochodzenia do eksploatacji poprzez uzyskanie koncesji na poszukiwanie oraz koncesji na wydobycie miał zostać zastąpiony jednostopniowym. W ramach nowych zapisów, podmiot uzyskując zgodę na poszukiwanie węglowodorów, otrzymywałby jednocześnie zgodę na eksploatację złoża[1].
Ustawa „Prawo Geologiczne i Górnicze” w dzisiejszym brzmieniu mówi wyraźnie[2]:
Art. 12.
1. Ten, kto rozpoznał i udokumentował złoże kopaliny, stanowiące przedmiot własności Skarbu Państwa, oraz sporządził dokumentację geologiczną z dokładnością wymaganą do uzyskania koncesji na wydobywanie kopaliny, może żądać ustanowienia na jego rzecz użytkowania górniczego z pierwszeństwem przed innymi.
Art. 15.1. Koncesji wymaga działalność gospodarcza w zakresie:1) poszukiwania lub rozpoznawania złóż kopalin;2) wydobywania kopalin ze złóż;
Interesy przedsiębiorstw są więc zabezpieczone poprzez nadanie im pierwszeństwa podczas ubiegania się o koncesję na eksploatację danego złoża. Mimo to, w uzasadnionych przypadkach, organ ma prawo odmówić wydania koncesji na wydobycie. Właśnie ten zapis miał, według informatorów „Naszego Dziennika” zniknąć z nowej wersji ustawy.
Dotarliśmy jednak do omawianego projektu, który mimo ostrzegawczego tonu redakcji został odrzucony już podczas I czytania na posiedzeniu Sejmu 19 marca 2009 r. Następnie – wbrew temu co pisze „Nasz Dziennik” – nie trafił do Komisji Nadzwyczajnej tylko do Podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy – Prawo Geologiczne i Górnicze, która po 20 posiedzeniach zaopiniowała go 28 kwietnia 2010 roku[3].
Wracając do kwestii jednostopniowych koncesji, przed którymi ostrzegał „Nasz Dziennik”, rzućmy okiem na projekt ustawy zaopiniowany przez podkomisję[4].
Art. 15.
1. Ten, kto rozpoznał złoże kopaliny, stanowiące przedmiot własności górniczej, i udokumentował je w stopniu umożliwiającym sporządzenie projektu zagospodarowania złoża oraz uzyskał decyzję zatwierdzającą dokumentację geologiczną tego złoża, może żądać ustanowienia na jego rzecz użytkowania górniczego z pierwszeństwem przed innymi.
Art. 21.
1. Działalność w zakresie:
1) poszukiwania lub rozpoznawania złóż kopalin, o których mowa w art. 10 ust. 1,
2) wydobywania kopalin ze złóż,
3) podziemnego bezzbiornikowego magazynowania substancji,
4) podziemnego składowania odpadów
– może być wykonywana po uzyskaniu koncesji.
Tak więc powyższy zapis wciąż istnieje i główna teza autorki artykułu nie znalazła potwierdzenia w rzeczywistości.
Mimo to, w artykule wspomniano również o „minimalnych opłatach eksploatacyjnych”[1]. W dotychczasowym brzmieniu ustawa reguluje jedynie widełki w postaci minimalnej i maksymalnej opłaty, które dla gazu ziemnego wynosiły od 2,08 zł/1000 m sześc. do 10,4 zł/1000 m sześc. (art. 84). Dodatkowo, Minister Środowiska zobowiązany jest do ich corocznej aktualizacji widełek według średniorocznego wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych[2]. Obecnie wynoszą one 2,59 zł/1000 m sześc. i 12,76 zł/1000 m sześc.[5]. Do ustalenia właściwej stawki zobowiązana jest Rada Ministrów[2], która na mocy rozporządzenia stawkę obowiązującą obecnie ustaliła na poziomie 5,63 zł/1000 m sześc.[6].
Obecne brzmienie ustawy daje więc rządowi większą swobodę we wpływaniu na poziom opłat uiszczanych przez firmy wydobywające surowce. W każdej chwili, od kolejnego roku kalendarzowego opłatę taką można zwiększyć do maksymalnego przewidzianego w widełkach poziomu. Z punktu widzenia przedsiębiorstw zajmujących się eksploatacją, może to jednak budzić obawy o nieoczekiwany wzrost stawek.
Projekt nowelizacyjny wprowadza w tym zakresie zmianę. Rezygnuje z widełek zastępując je stawką właściwą na poziomie 5,63 zł/1000 m sześc. (art. 133), która podlegałaby corocznej zmianie w zależności od wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem, planowanego w ustawie budżetowej na dany rok kalendarzowy (art. 135).[4]. Ustawa znosi tym samym swobodę zmiany wielkości opłat eksploatacyjnych.
Gaz łupkowy w Polsce, mimo obaw ekspertów „Naszego Dziennika” pozostanie więc w rękach państwa. Zapis mówiący, iż „Prawo własności górniczej przysługuje Skarbowi Państwa.” nie zostanie usunięty z ustawy. Tylko co z wpływem na swobodne ustalanie stawek opłat za wydobycie surowców w Polsce?
Źródła:
[1] M. Goss, Złoża gazu jak stragan z pietruszką, „Nasz Dziennik”;
[2] Ustawa Prawo geologiczne i górnicze z dnia 4 lutego 1994 r.;
[3] Opis przebiegu procesu legislacyjnego dla projektu ustaw Prawo Geologiczne i Górnicze;
[4] Projekt ustawy Prawo Geologiczne i Górnicze z 28 kwietnia 2010 r.;
[5] Obwieszczenie Ministra Środowiska z dnia 13 listopada 2009 r. w sprawie górnych i dolnych granic stawek opłat eksploatacyjnych na rok 2010;
[6]Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 17 listopada 2008 r. w sprawie stawek opłat eksploatacyjnych;
Może autor się podpisze?
Informacje o autorze dostępne są w zakładce:O mnie