Drogi gaz z Norwegii
Gdy we wrześniu 2001 roku podpisywano umowę na dostawy gazu ziemnego z Norwegii, Leszek Miller mówił, że „narusza ona interesy gospodarcze”. Pomyślna realizacja kontraktu zapewniałaby dziś Polsce nie tylko niezależność energetyczną, lecz również najniższe ceny gazu w UE.
Umowa zawarta między PGNiG a pięcioma norweskimi firmami gwarantowała dostawy 2,5 mld m sześc. gazu poczynając do 2008 roku. To właśnie wtedy w następstwie globalnego kryzysu finansowego gwałtownie spadły ceny ropy naftowej. A był to dopiero początek zmian na europejskim rynku gazu.
Mimo że umowa na dostawy gazu ziemnego z Norwegii zapewniała Polsce realna dywersyfikację zaopatrzenia w surowiec podważano jej ekonomiczną zasadność. Argumenty o poprawie pozycji negocjacyjnej w rozmowach z Rosją były bagatelizowane przez przeciwników norweskiego gazu. Ich zdaniem, zaopatrywanie się w surowiec droższy o 30% od gazu sprowadzanego z Rosji było przejawem rusofobii i nie miało nic wspólnego z racjonalnością.
Leszek Miller proponował alternatywne projekty wobec dostaw gazu z Norwegii. Żadnego z nich nie zrealizowano, a uzależnienie od jednego dostawcy zostało utrzymane. To w efekcie tej zależności Polska ucierpiała podczas rosyjsko-ukraińskiego kryzysu gazowego w 2009 roku kiedy eksport na Zachód został wstrzymany. Były premier kwestionował również umieszczenie klauzuli take or pay w umowie z Norwegami wymuszającej odbiór określonej ilości błękitnego paliwa.
Tani w 2001 roku rosyjski gaz, stał się w międzyczasie najdroższym surowcem dostarczanym do Unii Europejskiej. Brak wystarczającej ilości połączeń międzysystemowych oraz klauzula take or pay w umowie z Rosją, wiążą Polskę z niestabilnym dostawcą drogiego surowca. Tegoroczna zima pokazała, że nawet w obliczu poprawnych relacji z państwami tranzytowymi, dostawy gazu mogą zostać zakłócone. Brak alternatyw stwarza Rosjanom warunki do maksymalizacji przychodów. W związku z tym, ceny rosyjskiego gazu są w Polsce niemal najwyższe w całej Europie, a swoich roszczeń dochodzić musimy przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie.
Szanse na urynkowienie cen gazu ziemnego w Polsce rosną wraz z postępującą budową terminalu LNG w Świnoujściu. Norweski przykład pokazuje, że nieopłacalność jakiegoś rozwiązania nie powinna przekreślać projektu, gdyż zmian na światowym rynku surowcowym nie sposób przewidzieć.
Poprawę bezpieczeństwa energetycznego należy więc traktować jako inwestycję, a nie kosztowny i umotywowany politycznie proces wydawania publicznych pieniędzy.
szkoda że nie możemy brać gazu od Norwegów bylibyśmy lepiej traktowani niż przez Rosjan