Recenzja: „Gazprom. Rosyjska broń”
Jak o poważnych sprawach napisać w sposób zabawny? Rozmawiając z pracownikami Gazpromu. Ciężko jednak od nich oczekiwać, iż poprą stawianą przez autorów tezę, że Gazprom to państwo w państwie, które umiejętnie wpływa na politykę swojego właściciela – Rosji.
Autorzy już z okładki witają nas swoją opozycyjną proweniencją, która wzbudzać może obawy o przesadną stronniczość. Z drugiej natomiast, daje nadzieję na zdystansowane podejście do tematu. Nic bardziej mylnego.
Mamy tu do czynienia z typową rosyjską opozycją, która przy dobrym kontakcie z najważniejszymi osobami w państwie boi się zadawania trudnych pytań, emocjonalnie podchodzi do większości opisywanych zagadnień, relatywizuje, a łamanie reguł demokratycznych zauważa wyłącznie na Białorusi.
Najtrudniejsze pytanie postawione przez autorów brzmiało „W jaki sposób dorobiliście się swojego majątku?”. I można by je uznać za dość krępujące, gdyby sami autorzy nie określili pytanej osoby jako „nic nie znaczące zero”.
Od kwestii własnościowych Gazpromu istotniejszy był dla nich przebieg demonstracji politycznych w Mińsku, które drobiazgowo opisane zajęły jeden z dwunastu rozdziałów. Tu autorzy wysnuli tezę, iż pewność siebie Aleksandra Łukaszenki wynika z tranzytowego położenia Białorusi a w szczególności obecności gazociągu Jamał-Europa.
Nie sposób stwierdzić, że to książka wyłącznie o Gazpromie i jego roli w polityce zagranicznej Rosji. Powstanie koncernu, jego rozrost, przejęcia władzy oraz powtórną monopolizację autorzy opisują na równi z mniej istotnymi z punktu widzenia głównego wątku wydarzeniami.
Opozycyjne sympatie przejawiają się również w wątku telewizyjnym, który stanowi tło dla niemal jednej trzeciej książki. Rywalizacja o kontrolę środków masowego przekazu została ukazana nie tylko jako dążenie władzy do monopolizacji informacji, lecz również sposób załatwienia personalnych porachunków między oligarchami walczącymi o przejęcie przedsiębiorstw energetycznych.
Ciekawie wyjaśniony jest natomiast okres zmiany polityki Gazpromu wobec Azji Centralnej oraz wprowadzenie barterowych rozliczeń za dostawy surowca. Autorzy w skrupulatny sposób opisują pośredników w handlu turkmeńskim gazem oraz ich powiązania z Gazpromem i władzami w Rosji i na Ukrainie. Pojawia się także motyw istotnej z naszego punktu widzenia spółki RosUkrEnergo, dzięki któremu łatwiej zrozumieć można wykluczenie jej z rynku w 2009 roku.
Największą wadą książki jest natomiast fatalne tłumaczenie, które co prawda w przypadku dialogów świetnie oddaje temperament rozmówców, ale w części odautorskiej skutecznie odpycha. Jak przystało na publikację popularnonaukową, miliony mylone są z miliardami i odwrotnie. Zarówno w przypadku gazu jak i dolarów.
Na podstawie książki można w skrótowy sposób najważniejsze decyzje podjęte w Rosji lat 90-tych można podsumować wypowiedzią twórcy Gazpromu i byłego premiera Rosji – Wiktora Czernomyrdina – „Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło jak zwykle”.
Czytałem tą książkę już z dwa lata temu. Polecam niekiedy śmiałem się jak Gazprom wygląda od środka no i z samego jego procesu prywatyzacji.