Sprzedaż rafinerii w Możejkach
Bombardowani doniesieniami o planowanej sprzedaży rafinerii w Możejkach możemy odnieść wrażenie, że do sfinalizowania transakcji pozostało już tylko parę dni. Nic bardziej mylnego. PKN Orlen jest ostatnim podmiotem zainteresowanym pozbyciem się swoich litewskich aktywów.
Dzisiejsze artykuły prasowe oraz opinie niektórych ekspertów nie pozostawiają suchej nitki na kierownictwie Orlenu odpowiedzialnym za zakup rafinerii w Możejkach. Obecny brak rentowności oraz polityczna motywacja podczas dokonywania zakupu świadczą według nich o całkowitej bezzasadności inwestycji. Lekarstwem na całe zło miałaby okazać się sprzedaż zakładu. Czy wycofanie się z Możejek wyszłoby Orlenowi wyłącznie na dobre?
Polski Koncern Naftowy stał się oficjalnie głównym akcjonariuszem AB Mazeikiu Nafta 15 grudnia 2006 roku płacąc za niego łączną kwotę 2,6 mld dolarów. Obok Orlenu do zakupu przymierzały się również Łukoil, Rosnieft, TNK BP oraz kazachski KazMunaiGaz. Ten ostatni, po odpadnięciu z wyścigu przedsiębiorstw rosyjskich, miał oferować kwotę o około 300 mln dolarów niższą niż Orlen. Jego plany pokrzyżowali jednak sami Rosjanie, którzy ustami Transniefti odmówili przesyłu kazachskiej ropy.
To nie 10 proc. udział Możejek w rynku paliwowym północno-wschodniej Polski stanowił – jak mówią niektórzy – zagrożenie dla Orlenu, lecz potencjalne przejęcie rafinerii przez Rosjan. Nie chodzi tu jednak o kwestie polityczne, które nieuchronnie splatają się w powyższej transakcji z gospodarczymi. Rosyjski właściciel wykorzystując Możejki do przerobu własnej ropy naftowej miałby możliwość narzucania niższych od Orlenu i Lotosu marż rafineryjnych oraz sprzedażowych. Sytuacja ta mogłaby utrzymywać się latami, gdyż przedsiębiorstwo rekompensowałoby straty działalnością wydobywczą generującą znacznie większe zyski niż przerób surowca. Zarówno Orlen jak i Lotos takich możliwości nie mają, ponieważ znaczna część ich zysków pochodzi ze sprzedaży produktów ropopochodnych. Położenie rafinerii na terytorium Unii Europejskiej umożliwiłoby również Rosjanom uniknięcie ceł importowych. O poziomie zagrożenia świadczyć może szybka ekspansja rosyjskiego Łukoilu posiadającego obecnie 113 stacji benzynowych w Polsce, z czego 83 funkcjonowało niegdyś pod marką JET.
Sytuacja ta, z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa, wydawać się może korzystna, gdyż prowadziłaby do eliminacji duopolu na rynku paliw w Polsce. Wejście kolejnego podmiotu posiadającego własne złoża surowców zwiększyłoby stabilność zaopatrzenia, lecz przy jednoczesnym zmniejszeniu poziomu dywersyfikacji, której, notabene, w przypadku ropy naftowej nie mamy. Dla konsumentów wojna cenowa między rafineriami przełożyłaby się w początkowym okresie na niższe ceny benzyny.
Ważne są jednak konsekwencje długookresowe, a te nie wyglądają zbyt ciekawie. Osłabienie pozycji Orlenu byłoby równoznaczne ze spadkiem wartości spółki, której przeszło 30% akcji znajduje się w rękach funduszy emerytalnych i inwestycyjnych, czyli stanowi zabezpieczenie dla około 16 mln Polaków. Penetracja polskiego rynku paliw przez Rosjan w jeszcze większym stopniu uzależniłaby nas od funkcjonujących często w oparciu o rachunek polityczny koncernów, które po wyeliminowaniu polskiej konkurencji mogłyby nałożyć na konsumentów marżę monopolistyczną, co wiązałoby się z ponownym wzrostem cen paliw. Dzisiaj taką marżę płacimy właśnie Orlenowi.
Jeżeli potencjalne zagrożenie stanowi dla kogoś niewystarczający argument w dyskusji, można również wspomnieć o zaletach Możejek. Rafineria oddana do użytku w 1980 roku (pierwsza część instalacji, kolejną oddano w 1989 r.) jest jedną z nowocześniejszych w krajach byłego Związku Radzieckiego. Wskaźnik kompleksowości Nelsona wynoszący 9 świadczy o bardzo dobrych parametrach technologicznych. Z perspektywy ekonomicznej ważne było również dogodne położenie geograficzne, bliskość granicy z Polską oraz terminali przeładunkowych w Butyndze i Kłajpedzie.
Warto również przywołać dwa argumenty przeciwników Możejek w rękach Orlenu: wstrzymanie dostaw ropy z Rosji oraz pożar w rafinerii, które miały świadczyć o braku opłacalności inwestycji. Rosyjska ropa przestała płynąć 29 lipca 2006 r., lecz już 1 sierpnia do terminalu naftowego w Butyndze zawitał pierwszy tankowiec. We wrześniu rafineria w Możejkach była również zaopatrywana w ropę z Wenezueli, która okazała się tańsza nawet od rosyjskiej REBCO. Pożar kolumny destylacji próżniowej z 12 października zmusił koncern do wyłożenia 300 mln dolarów na jej odbudowę, przy okazji której dokonano również modernizacji. Nie powiększyło to jednak sumy wydanej przez Orlen na zakup Możejek, gdyż koncern otrzymał 173 mln dol. od ubezpieczycieli, a o kolejne 250 mln dol. pomniejszona została wynegocjowana uprzednio cena zakupu rafinerii od Yukos International UK B.V. Raport opracowany przez Goldman Sachs już po pożarze nadal wskazywał na opłacalność inwestycji. Nie mógł on jednak przewidzieć spadku cen ropy naftowej oraz zmniejszenia marż rafineryjnych, których obecnie jesteśmy świadkami.
Wracając już do kwestii czysto politycznych można wątpić, czy w obecnym rządzie pojawi się wystarczająca determinacja do wyrażenia zgody na sprzedaż Możejek. Przypomnijmy, że Skarb Państwa posiada jedynie 27% akcji Orlenu, lecz dzięki rozproszeniu akcjonariatu oraz ograniczeniach w wykonywaniu praw głosu, jest on w gruncie rzeczy głównym decydentem, a więc w jego rękach spoczywa decyzja o sprzedaży Możejek. Ta – jak mawiano – największa polska inwestycja zagraniczna , mimo tymczasowych strat ekonomicznych, zwiększa bezpieczeństwo energetyczne Polski i pozbycie się jej wiązałoby się ze zbyt wielką odpowiedzialność polityczną.
Nie mniej jednak, nadal będziemy świadkami drobnych uszczypnięć ze strony zarówno władz Orlenu jak i polskich polityków, których celem będzie przekonanie Litwinów do ustąpienia z obecnego, sztywnego stanowiska. Wciąż mamy wiele do utargowania: przejęcie kontroli nad naftoportem w Kłajpedzie, budowę 19-km odcinka torów z rafinerii do granicy z Łotwą czy chociażby obniżenie opłat przewozowych pobieranych przez Koleje Litewskie. Bez realizacji tych postulatów rentowność Możejek pozostać może pod znakiem zapytania, a ich przyszłość rysować się będzie w coraz ciemniejszych barwach.