Dywersyfikacja po bułgarsku
Wiele mówi się o planach dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do Polski. Nie tylko nas ogarnęła mania uniezależniania się od rosyjskiego surowca. Również Bułgaria, która zużywa jedynie 3,4 mld m sześc. gazu rocznie postanowiła wzmocnić swoje bezpieczeństwo energetyczne. Póki co, zaczyna od krajowego wydobycia.
Wbrew pozorom, dotychczasowe położenie Bułgarii było zdecydowanie trudniejsze niż Polski. Z 3,4 mld m sześc. gazu skonsumowanego w 2008 roku jedynie 218 mln m sześc. stanowił surowiec wydobywany w kraju. Pozostałą część pochodziła z Rosji.
Krajowe wydobycie nie tylko bezpieczniejsze ale i tańsze
Wszystko ma się zmienić pod koniec października wraz z rozpoczęciem eksploatacji dwóch złóż na Morzu Czarnym: Kaliakra i Kawarna. Mają one pokryć 15-20% rocznego zapotrzebowania Bułgarii na gaz ziemny. W porównaniu do rosyjskiego odpowiednika, ma on być od 30 do 60% tańszy. Surowca nie wystarczy jednak na długo, gdyż Kaliakra i Kwarna zawierają tylko 2,8 mld m sześc. gazu.
Wzmożono więc pracę nad poszukiwaniem kolejnych złóż, które zaowocowały odkryciem przez brytyjską firmę Melrose Resources trzeciego pokładu gazu. Według wielu ekspertów, w Bułgarii znajduje się również gaz łupkowy. Jego eksploatacja jest jednak perspektywą długookresową.
Można by na tym poprzestać, gdyby nie ubiegłoroczna inicjatywa Rumunii, Azerbejdżanu, Gruzji i Węgier, które zawiązały konsorcjum AGRI (Azerbaijan-Georgia-Romania Interconnector) odpowiedzialne za dostawy 8 mld m sześc. azerskiego gazu przez Morze Czarne do portu w Rumunii. Ma tam powstać terminal do odbioru skroplonego (LNG) bądź sprężonego (CNG) gazu ziemnego, który następie trafi do państw ościennych, w tym być może do Bułgarii, która zachęcana jest przez władze Tibilisi do włączenia się do projektu.
Odbiór skroplonego gazu z Azerbejdżanu to nie wszystko na co ochotę ma Bułgaria. Sofia dąży również do podłączenia się do greckiego systemu gazociągów dzięki czemu będzie mogła zaopatrywać się w surowiec z kolejnego projektowanego terminalu do odbioru LNG.
South Stream czy Nabucco
Transport gazu drogą morską to tylko jedna z potencjalnych tras przesyłu surowca do Bułgarii. Obok niej istnieją również konkurencyjne wobec siebie projekty: rosyjski South Stream oraz Nabucco firmowane po części przez Unię Europejską oraz Amerykanów. Oba zakładają kluczową rolę Bułgarii jako kraju tranzytowego, który jednocześnie miałby możliwość zaopatrywania się w surowiec płynący inną niż obecna trasą dostaw. Przypomnijmy, że w efekcie rosyjsko-ukraińskiego kryzysu gazowego ze stycznia 2009 r. Sofia została całkowicie pozbawiona dostaw surowca.
Nie dziwi więc niezdecydowanie bułgarskiego rządu, który dostrzegając swoje korzystne położenie, co kilka miesięcy zmienia swoje nastawienie do poszczególnych projektów próbując tym samym uzyskać możliwie najkorzystniejsze warunki. Pracom nad South Stream oraz Nabucco mocno zaszkodził jednak kryzys, w efekcie którego zapotrzebowanie na gaz spadło.
Powyższy spadek dotyczył głównie rosyjskiego surowca sprzedawanego na podstawie kontraktów długoterminowych, z których w ciągu ostatnich miesięcy, przynajmniej częściowo próbowały wyplątać się zachodnie koncerny. Wzrosło natomiast znaczenie surowca sprzedawanego na rynku kontraktów spotowych. Jednym z HUBów czyli miejsc spotkań dostawców i odbiorców gazu, na którym dochodzi do transakcji jest austriackie Baugarten. To właśnie tam mają się kończyć dwa planowane gazociągi. Warto także przypomnieć, że 50% udziałów w hubie znajduje się w rękach Gazpromu.
Polskie doświadczenia pokazały, że mnogość projektów dywersyfikacyjnych nie wystarczy, aby zapewnić krajowi bezpieczeństwo energetyczne. Potrzebna jest również konsekwentna ich realizacja. Biorąc jednak pod uwagę niewielkie zapotrzebowanie na gaz ziemny oraz prawdopodobieństwo finalizacji projektów, można stwierdzić, że Bułgaria jest na dobrej drodze, aby zapewnić sobie stabilne dostawy gazu nie tylko z wielu źródeł, ale również po stosunkowo niskich cenach.
Zainteresowanych polskimi projektami dywersyfikacyjnymi odsyłam do publikacji „Polityka Polski w zakresie dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego – ocena rozwiązań alternatywnych„, której autorem jest Pan Arkadiusz Toś.
Panie Macieju,
Na wstępie dziękuję za odsyłacz do mojej pracy i jednocześnie chciałbym poczynić kilka uwag do Pańskiego tekstu. Zgadzam się z Panem, że w chwili kryzysu światowego krajowy, czy nawet międzynarodowy popyt na gaz ziemny, zmalał. Dotyczy to także i Bułgarii. Nie wiem jednak, jak sprawa ta kształtowała się na przestrzeni kilku ostatnich lat. Jeśli chodzi o Polskę, to przywoływana przez Pana praca mojego autorstwa nie zawiera najświeższych danych PGNiG. Widać, że w ostatnim roku krajowe zużycie surowca zmalało. Natomiast do tego momentu systematycznie w kolejnych latach wzrastało. Podejrzewam, że podobnie jest w przypadku Bułgarii. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że kryzys gospodarczy powoli odchodzi w niebyt, to należy spodziewać się, że dawne tendencje co do popytu na gaz ziemny zostaną przywrócone. Druga uwaga dotyczy budowy terminala do odbioru LNG w Rumunii. Czy aby napewno uczestnictwo w tym projekcie (mówię tu już szerzej o projekcie AGRI) jest dla Bułgarii opłacalne? Z tego co powszechnie wiadomo import LNG jest opłacalny, gdy źródło pozyskiwania surowca jest oddalone stosunkowo daleko od odbiorcy finalnego. Poza tym, co z infrastruktura przemysłową, związaną z koniecznością transportu gazu gazociągiem naziemnym z rumuńskiego terminala (jeśli takowy powstanie) do Bułgarii?
Byłbym wdzięczny za ustosunkowanie się do moich uwag.
Pozdrawiam,
Arkadiusz Toś
http://www.arkadiusztos.pl
Zgadzam się, że przedkryzysowy poziom popytu na gaz ziemny zostanie przywrócony. Pytanie brzmi tylko „Kiedy?”.
Nawiązując do wątpliwości dotyczących opłacalność udziału Bułgarii w projekcie AGRI.
Opłacalność można mierzyć nie tylko z perspektywy ekonomicznej, lecz również stabilności dostaw, która jak pokazał kryzys ze stycznia 2009 zależna jest w tym wypadku od relacji rosyjsko-ukraińskich. Przypomnę tylko powtarzaną wielokrotnie sentencję „Najdroższy jest gaz, którego nie ma”.
Zważywszy na to, że Bułgarzy nie będą zapewne mogli wykorzystać do przesyłu importowanego przez Rumunię LNG istniejącego gazociągu z Rosji konieczna będzie rozbudowa sieci przesyłowej. To również koszty, lecz ich część przerzucona zostanie na Unię Europejską, która bardzo chętnie inwestuje w tego typu projekty. Proszę także pamiętać, że poza zwiększeniem bezpieczeństwa energetycznego demonopolizacja rynku może wpłynąć na realne zmniejszenie cen gazu ziemnego w Bułgarii.
Jednoznaczne stwierdzenie czy udział w projekcie jest opłacalny byłoby czystym wróżeniem z fusów. Zbyt wiele zmiennych, z których części po prostu nie znamy.