Kowal: po pierwsze dywersyfikujmy
O prywatyzacji Lotosu, nowej umowie gazowej, przyszłej liberalizacji rynku gazu oraz relacjach polsko-rosyjskich w obszarze energetyki i szeroko rozumianego bezpieczeństwa energetycznego rozmawiałem z eurodeputowanym Pawłem Kowalem.
Weglowodory.pl: Dlaczego tak bardzo boimy się Rosji? Czy Gazprom nie jest dla nas wiarygodnym partnerem?
Paweł Kowal: To nie jest kwestia lęku przed Rosjanami, lecz rachunku ekonomicznego, do którego mają prawo wszystkie państwa w Europie. Problemem jest nasze położenie geograficzne, które skazuje nas na dostawy węglowodorów z Rosji. W związku z tym musimy zabiegać o możliwości zaopatrywania się w surowce także z innych źródeł.
Skoro więc nasza postawa nie wynika ze strachu to dlaczego stajemy w opozycji właśnie wobec Rosji?
Nie zakładamy złej woli Rosji, ale zawsze mogą się pojawić nieprzewidziane wypadki. Z punktu widzenia państwa najważniejsze jest bezpieczeństwo, a je możemy zagwarantować tylko poprzez dywersyfikację dostaw. Obowiązkiem rządu jest właśnie uwzględnienie wydarzeń, które są trudne do wyobrażenia.
Irytujące jest natomiast, że Rosja jest traktowana w rozmowach o dywersyfikacji głównie jako wróg. Dywersyfikacja nie musi mieć kontekstu politycznego. Oczywiście ze strony Rosji energetyka ma takie znaczenie. Rosjanie sami mówią, że jest to ich strategiczny zasób i traktują energię jako narzędzie budowania swojej siły w Europie Środkowo-Wschodniej. Traktują trasy przesyłu ropy i gazu jako element nacisku na państwa naszego regionu. Natomiast my nie musimy tak do tego podchodzić. Dla nas dywersyfikacja to sprawa czysto praktyczna. Nasze doświadczenia z Gazpromem pokazują, że Polska płaci za gaz więcej niż inne państwa Unii Europejskiej. To pokazuje jak bardzo nie sprawdziła się łagodna metoda negocjacji z Gazpromem. Gazprom nie jest zaś normalną firmą, lecz częścią państwa rosyjskiego.
Podpisana na jesieni umowa gazowa nie rozwiązała tej kwestii. Wręcz przeciwnie, jest ona bardzo niebezpieczna dla Polski. Zawieranie kontraktu na tak długi okres nie miało większego sensu. Nie sposób przewidzieć jak w przyszłości będą kształtować się ceny, które w przypadku transakcji spotowych systematycznie spadają. Wkrótce do użytku zostanie oddany również gazoport w Świnoujściu. W średniej perspektywie mamy także możliwość wydobycia gazu łupkowego.
Czyli jaki powinien być optymalny termin zawarcia umowy?
Powinien być jak najlepszy dla Polski, a aktualny taki nie jest. Ceny, które płacimy za gaz pokazują porażkę obecnej polityki, która nie przynosi nam korzyści w wymiarze ekonomicznym. A to właśnie ceny są kluczowe z punktu widzenia konkurencyjności naszego regionu. Bez dostępu do tanich surowców, przegramy w rywalizacji z państwami Europy Zachodniej.
Uruchomienie terminalu LNG w Świnoujściu ułatwi nam wynegocjowanie niższych cen ?
Gazoport pomoże nam w pokazaniu stronie rosyjskiej, że mamy zdolności zdywersyfikowania źródeł zakupu surowców. Powinno iść to jednak w parze z gotowością do budowy elektrowni atomowej czy intensyfikacją współdziałania z naszymi partnerami w Unii, w szczególności z Litwą.
Jak ma nam pomóc w zbiciu ceny zawarty już kontrakt na zakup gazu z Kataru? Jego ceny mają być zdecydowanie wyższe od cen gazu rosyjskiego.
To tak jakby zadać pytanie o sens kupowania drogich świeczek do domu, w którym jest energia elektryczna. Mamy tutaj dwie przesłanki: cenową i bezpieczeństwa. Czasami dywersyfikacja ma znaczenie dla bezpieczeństwa i wówczas wyższa cena jest dodatkową gwarancją pewności dostaw z innego źródła. Twierdzenie, że nie należy dywersyfikować, bo gaz z innych kierunków będzie droższy, jest książkowym przykładem populizmu.
Po pierwsze, należy dywersyfikować źródła pochodzenia gazu. Po drugie, należy obniżać ich cenę. Nie ma tu sprzeczności.
A jeżeli będą? Co wówczas ważniejsze? Zróżnicowanie źródeł czy niska cena?
Dywersyfikacja powinna polegać nie tylko na zróżnicowaniu źródeł dostaw konkretnego surowca, lecz również rozszerzaniu palety wykorzystywanych nośników energii. Popieram budowę elektrowni atomowej, gdyż Polska powinna mieć dostęp do tego rodzaju energii. Popieram nowoczesne sposoby przetwarzania węgla, ponieważ wiem, że Polska ma jego duże zasoby i może z nich korzystać. Popieram połączenia interkonektorowe nie tylko ze wschodu na zachód, lecz również z południa na północ, ponieważ wiem, że to w razie kłopotów daje Polsce możliwość zwiększenia swojego bezpieczeństwa. Połączenie naszego systemu energetycznego z systemami innych państw Unii Europejskiej jest dla nas kluczowe.
Czyli wspólny rynek?
W naszym interesie jest wiązanie się z Unią Europejską, lecz ciężko jest powiedzieć jak szybko ten proces ma przebiegać. Na pewno bezpieczeństwo energetyczne nie musi być tworzone tylko w oparciu o nasz kraj. Taka sytuacja jest nie do utrzymania. Dzisiaj nie ma jeszcze przesłanek do całkowitej liberalizacji rynku. To musi być stopniowy proces.
W dłuższej perspektywie potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której wystarczająca będzie obecność regulatora pilnującego sytuacji na rynku. To jednak odległa przyszłość.
A co z gazem łupkowym? Nie boi się Pan protestów przeciwników jego wydobycia?
Myślę, że proces przygotowywania się do wydobycia gazu łupkowego będzie trwał długo. I to naturalne, że organizacje ekologiczne będą przeciwko temu protestowały. Nie przeraża mnie to szczególnie, aczkolwiek obawiam się, że konkurencja na rynku gazowym będzie starała się to zablokować. Stąd konieczne są regulacje europejskie, aby maksymalnie chronić środowisko naturalne przed degradacją. Ich wprowadzenie potrwa, a w tym czasie przeciwnicy gazu łupkowego – częściowo z potrzeby serca czy z przekonań, a częściowo dlatego, że będą powiązani z lobbystami konkurencji – będą przeciw.
Czyli regulacje powinny być przeniesione na poziom unijny?
Myślę, że w jakiejś części tak. Pozytywny przebieg integracji europejskiej wymusi przeniesienie regulacji dotyczących ochrony środowiska i rynkowych aspektów wydobycia na szczebel unijny. Najlepsza jest taka droga, aby w ramach Unii Europejskiej dochodzić do wspólnej polityki energetycznej. Tylko że to będzie trwało.
Prywatyzacja Lotosu ma sens w obecnych warunkach?
Wydaje mi się, że rząd ma bardzo racjonalne stanowisko w tej sprawie. Nie mówi nie, ale widać, że nie spieszy się ze sprzedażą. Takie stanowisko jest najbliższe racjonalnemu interesowi Polski. Rząd nie zmierza do pochopnej prywatyzacji. Źle by było, gdyby w obecnym stanie bezpieczeństwa energetycznego Polski, energetyka była przedmiotem szybkich zysków.
Obecna dyskusja na temat prywatyzacji Lotosu nie wynika z pojawienia się nowego pomysłu na nasze bezpieczeństwo energetyczne, lecz ze względu na brak pieniędzy w budżecie. Lotos jest natomiast bogatą firmą, którą można dobrze sprzedać. Uważam, że w tym wypadku ważniejsza jest przesłanka bezpieczeństwa czyli utrzymanie kontroli nad Lotosem.
Utrzymywanie kontroli nad wszystkimi kluczowymi przedsiębiorstwami?
Jeżeli chodzi o branżę energetyczną, to w obecnej sytuacji tak. Natomiast nie oznacza to, że za 10 lat również będą zajmował takie stanowisko. Nie jest jednak tak, że nie można sprzedać Lotosu. Potrafię sobie wyobrazić sytuację kiedy można to zrobić, ale teraz to nie jest dobry moment i rząd też zajmuje takie stanowisko.
Jaki byłby idealny nabywca Lotosu?
Dobry nabywca to taki, który dobrze zapłaci i zapewni dobre warunki funkcjonowania firmy.
A Rosjanie?
Umiem sobie wyobrazić, że Rosjanie za kilka lat będą inaczej zachowywali się na rynkach energetycznych. Dzisiaj traktują to jako część polityki, a my musimy brać to pod uwagę. Rosja może się jednak w ciągu kilku lat mocno zmienić. Modernizacja gospodarki zmierza do zmiany struktury budżetu i uniezależnienia go od cen energii.
Dopóki w rosyjskiej doktrynie energia będzie narzędziem odbudowy strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej, to jej ekspansja jest dla nas niekorzystna. Żadne państwo nie ma interesu w tym, aby w swoim otoczeniu zwiększać dominację jednego sąsiada.
Z Pawłem Kowalem rozmawiał redaktor Weglowodory.pl